Co to jest język osobisty i dlaczego go nie używamy.

Po pierwsze łapcie podcast:
A po drugie:
„Nie wolno siadać laptopie”
„Co ty do cholery robisz na moim laptopie, nie wiesz, że nie wolno siadać na laptopie?”
„Kochanie, ale na moim laptopiku siedzisz, zobacz. No pomyśl… to nie jest fajne… mamusię to stresuje”
„Słoneczko, zejdź z laptopa. Patrz, tu usiądź.”
„Oszalałeś, gdzie ty siedzisz?”
„Nie pamiętasz? Jest zakaz siadania na laptopy.”
Takie tam komunikaty. Powiedzmy, że ich intencją jest wyrażenie naszej niechęci do tego, by ktoś siadał na moim laptopie. Najprostszym, najbardziej zbliżającym, najprecyzyjniejszym, najkonkretniejszym językiem, którego warto używać, gdy coś jest dla nas ważne jest JĘZYK OSOBISTY.
Język osobisty to taki zwierz, że trudno o nim wiele elaboratów pisać, bo jest tak niemedialnie przyziemny i…. hmm, może wydawać się szorstki?
A jednak dzięki niemu pozostajemy totalnie, najbardziej na świecie przy tym, co u nas. Nie możemy przy pomocy języka osobistego kogoś obrazić albo zdefiniować. Używając go nie uciekniemy od SEDNA.
Patrzcie:
„Chcę, byś zszedł z mojego laptopa. Nie chcę, byś na nim siedział.”
Szach mat. Niby nic, ale wszystko. Bo właśnie oszczędziliśmy MASĘ energii.
Czemu to takie proste, a jednak może być dla nas trudne i z początku niewygodne?
- bo wolimy odwołać się do odgórnych umów, zasad niż do tego, co rzeczywiście czujemy, uważamy, czyli DO NAS SAMYCH
- jesteśmy oddaleni od naszego języka osobistego i zamiast tego świetnie władamy uładzonym i pełnym woalek językiem uprzejmym, towarzysko-społecznym
- język towarzysko-społeczny jest w porządku, bardzo przydatny, jednak w chwilach, gdy mówimy o tym, co dla nas ważne, często rozmywa nasz komunikat
- mamy obawy, czy język osobisty nie będzie zbyt szorstki, nieuprzejmy, „obuchem między oczy”
- nie wiemy, o co nam dokładnie chodzi, nie zastanawiamy się nad tym, czy naprawdę nam na czymś zależy, czy to takie przyzwyczajenie np. z domu rodzinnego
- nie ufamy, że to, co dla nas ważne – rzeczywiście jest ważne dla nas i już – i że to jest nieargumentowalne
- nie ufamy odbiorcy, że przyjmie nasz komunikat, weźmie pod uwagę i zrobi to, co najlepiej potrafi w danym momencie
- boimy się, że dzieci nie nauczą się uprzejmego języka, jeśli wyrażają się tylko osobiście („nie lubię tego!”)
- boimy się różnicy w zdaniach i konfliktów, które język osobisty ujawnia
A może jest tego więcej?

Według mnie warto próbować, puszczać kontrolę tam, gdzie jej nie mamy, być przy sobie i mówić – tak u mnie jest! Lubię to, nie lubię tego, nie zgadzam się z tym, nie chcę tak, ważne dla mnie jest, by…
I – jasne! – języka osobistego nie użyję w każdej sytuacji w życiu. Uprzejmy, miły język, pełen niuansów, ironiczny język – wszystkie one są cudowne i wyjątkowe, wzbogacają nasze życie.
Z językiem osobistym jest też tak, że bardzo liczy się w nim intencja tego, by rzeczywiście wyrazić o co MI chodzi. Nie używam go po to, by inni zrobili tak jak ja chcę! Jest mi pomocny do tego, bym JASNO i PRZEJRZYŚCIE wyrażała SIEBIE.
Dzięki niemu:
- nie zajmuję się tym, co nie leży po „mojej stronie boiska”
- czyli po prostu mówię o SOBIE, nie o innych
- rozwijam się, poznaję siebie, dzięki czemu buduję i wzmacniam swoje poczucie własnej wartości
- jestem skuteczna – to znaczy – wyrażam, o co mi chodzi
- buduję zaufanie do siebie i do innych
- otwieram się na prawdziwy kontakt – ze sobą i z innymi
- konfrontuję się z odmiennym zdaniem i konfliktem, które może ze sobą nieść
- zaczynam dialog – mówię jak jest u mnie! Kolejny krok to dowiedzenie się, jak to wygląda z perspektywy drugiej osoby
Czyli WARTO warto warto! 🙂
Jeśli myślicie, że warto przeczytać ten post i posłuchać podcastu proszę, udostępnijcie go dalej na facebooku.
Ślę ciepełko!
Zosia
*muzyka: https://www.purple-planet.com, zdjęcia: z moich podróży