Opublikowano Dodaj komentarz

Plemię, które podbija świat, a Puszczyk ma arytmię

Musimy zapytać pani z przedszkola, kiedy odbierane są śmieci plastikowe. Ona mieszka w tej samej wiosce, co my, niedaleko domu, który kiedyś chcieliśmy kupić. Ale nas przelicytowano. Pamiętam to popołudnie, bo byłam wtedy na masażu u Boum i przeprosiłam ją, że będę cały czas na gorącej linii z moim mężem oraz pośrednikiem. Noo problem, I take you aaaaall, tak powiedziała mi wtedy Boum. A ja patrzyłam na SMSy z coraz wyższą ceną nieruchomości, która od roku nie cieszy się niczyim zainteresowaniem. Cena domu była już tak wysoka, że telefon mi spuchł i pękł. Boum zmiotła go na szufelkę i z uśmiechem wyrzuciła do klozetu. Wracając z masażu, trzy razy pomyliłam drogę, zajechałam do sklepu Euroasia w Heimdal i jeszcze trafiłam na zamkniętą drogę do tunelu na Ilsvikę.

Śmieci plastikowe to ważna sprawa. Bardzo się gromadzą. Lubią po prostu być w gromadzie. Żaden film sience fiction nie przewidział, że nie podbiją naszej planety obcy, ale gromady wesołego plastiku. Nieśmiertelność – czyż nie to nas pociąga? W przypadku plastiku przestaje nam się podobać. Ja postanowiłam nie lubić plastiku. Ubieram się w naturalne tkaniny i staram kupować rzeczy niezapakowane w plastik. Tym samym dbam o mój wizerunek oraz dobre samopoczucie. Wizerunek ma się dobrze, ponieważ jestem czarownicą, która z łatwością kupuje ludzi. Lecę sposobem na kogoś odjechanego w kosmos, a jednocześnie bliskiego jak herbatka z cytryną. Ciepła. A jeśli chodzi o dobre samopoczucie to muszę przyznać, że padam przed nim na kolana i zrobię, kurwa, wszystko. Pamiętam kazania, na których ksiądz przestrzegał przed nowym bożyszczem i chodziło o pieniądze. Sam dobrze wiedział, że to bożyszcze jest stare jak świat, zresztą używał banknotu stuzłotowego zamiast chustki do nosa. Ludzie tego nie widzieli. Bo w kościele ludzie patrzą na kolana albo na stopy. Wzrok spuszczony, dłonie na podołku. Ja patrzyłam z uwagą na księdza, przyznaję, że też z pogardą i strachem. Nieładnie, wiem. Ale no właśnie. Moim nowym bożyszczem było moje Dobre Samopoczucie, a już wtedy, jako młodzieniaszka, czułam, że ten oto pan w ozdobnym ponczo depcze po nim (bez)ceremonialnie. Gdyby w moim osobistym panteonie istniał diabeł, to właśnie tak by wyglądał.

Plastiki trzymamy w wielkim, specjalnym fioletowym worku. Nie możemy przegapić, kiedy będą je zbierać!, krzyczy do mnie bliski mój człowiek. Śpieszy się, bo za chwilę odpływa łajba w stronę miasta. Na łajbę zdążają też dwie muchy i jeden kleszcz. Przyczepiony do kudłatego człowieka z teczką, śni przyjemne sny, które przytrafiają się stworzeniom niezniszczalnym. Na człowieku jest ciepło. Ciepły pokarm, ciepłe otoczenie i ciepłe wspomnienia. Tuż przy skórze mieszkają bowiem wspomnienia dotyku. Kudłatych trzymają się dłużej. Dotyk miękkiego ręcznika, dotyk ciepłej rączki córeczki, która musiała powiedzieć Kudłatemu coś na ucho przed wyjściem do szkoły. Dotyk mokrej ścierki i świeżo wymytej patelni. Dotyk skóry żony, trochę zmarzniętej, drżącej i suchej, ale chętnie przylegającej do Kudłatego. Wspomnienia dotyku sprawiają, że Kudłaty lekko świeci na różowo. Kiedy bileterka sprawdza jego kartę, robi jej się cieplej i przypomina sobie o fioletowym szaliku, który przymierzała wczoraj. Może znów go przymierzy jutro?

Bileterka nie dzieli mieszkania, tak jak my, ze śmieciami plastikowymi. Mieszka w innej gminie, po norwesku kommune. Inna kommune, inne zasady. Za to Kudłaty zbudował plastikowym śmieciom domek. Gdy jest pusty, mieszka w nim córka Kudłatego i przyjmuje na herbatce Borsuka, Puszczyka i kota sąsiadów. Borsuk zawsze się grubo spóźnia. Ma od cholery roboty. Przede wszystkim, jako stworzenie magiczne, tworzy. Codziennie tworzy świat, nie ślamazarzy się tak jak starotestamentowy Bóg. Jednego dnia jest to świat na opak, innego na odwrót, a czasami przenicowany na lewą stronę. Borsuk tworzy naprawdę różne światy, ale zawsze szuka inspiracji na tych już istniejących. Jest bardzo zajęty, jednak przed umówionymi spotkaniami zdąży posypać sierść diamentowym pudrem. Wyjątkowy borsuk, legendy krążą i opowiadają o nim w całym Indre Fosen, a niektóre zapuszczają się nawet do Åfjord. Puszczyk często opuszcza spotkania u córki Kudłatego. Czuje zapach plastiku, a boi się tego plemienia. Jego inwazja sprawia, że kołacze Puszczykowi serce, i to nierówno. Wtedy puszcza sobie muzykę z odgłosami puszczyka i próbuje się zrelaksować.

Kot sąsiadów jest na herbatce zawsze, przychodzi nawet szybciej i pomaga nakryć pieniek. Prosi dziewczynkę o wyjęcie setek kleszczy z karku, pyszczka, głowy, szyi… Dziewczynka wyciąga je specjalnym lassem i rozgniata na kamieniach. Unoszą się po nich małe chmurki pełne zabawnych historyjek o kocie. Dlatego rozgniatanie kleszczy sprawia szczególną przyjemność ludziom, którym na co dzień bywa smutno, których chwyta za szyję depresja, a nawet takim, którym zdąży ona przygwoździć kolanem kark do asfaltu. W Vanvikan jest mnóstwo kleszczy. Mnóstwo potencjalnych wesołych historyjek i andegdot.

Jadę do przedszkola odebrać syna. Zapomnę zapytać o plastikowe śmieci. Zapominanie mam zapisane w moim wewnętrznym planerze. Na dziś stoi tam: plastikowe śmieci to nie twoja sprawa, nic nie wiesz, nikogo o nic nie pytaj. A ja staram się być wierna sobie. To bardzo ważne, bardzo ważne. Pierwsze z dziesięciu przykazań Dobrego Samopoczucia.

Zosia, 17.09.2021

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *